niedziela, 13 października 2013

"Spójrz na mnie" Yrsa Sigurðardóttir



To była prawdziwa Yrsa! Czytałam przedwczoraj prawie do drugiej w nocy, trzymając powieki rękami, żeby nie zasnąć, ale musiałam skończyć!

Zimny styczeń w Reykjaviku, ciągle pada śnieg, jest ślisko, a Þóra i Matthias wydają się być wciąż zajęci odkopywaniem auta z zasp. Kryzys finansowy rzutuje na życie wszystkich Islandczyków, także w kancelarii trzeba oszczędzać. Þóra otrzymuje bardzo dziwne zlecenie - rok po pożarze domu dla osób niepełnosprawnych, w których zginęło pięciu pacjentów i jeden ze strażników, kontaktuje się z nią więzień, przebywający w ośrodku dla przestępców chorych psychicznie, który powątpiewa w winę mającego Zespół Downa Jakoba. Jakob jako jedyny przeżył pożar i został skazany w procesie, mimo że winy do końca nie można było udowodnić. Jósteinn, zleceniodawca, otrzymał spadek, który całkowicie przeznacza na ponowne podjęcie śledztwa. Nie robi tego jednak z pobudek emocjonalnych - to wyrachowany człowiek, pełen nienawiści, wzbudzający lęk w innych. Þóra przyjmuje jednak zlecenie i niemal od razu trafia na rząd zagadek. Dziwne wydaje się powiązanie obrońcy Jakoba z Jósteinnem oraz jednym z pacjentów, którzy zginęli. Jeszcze dziwniejsze są sms-y, które anonimowa osoba wysyła Þórze enigmatycznie naprowadzając ją na trop w śledztwie. Rozbieżne są zeznania rodziców pacjentów, dyrektorki ośrodka oraz terapeutów. Nic się nie zgadza, nic się ze sobą nie łączy, ale pewnym jest, że śledztwo przeprowadzone było niedokładnie i cała sprawa mocno śmierdzi.

Żeby było jeszcze ciekawiej, Yrsa wprowadza wątek rodziny, której dom nawiedzany jest przez duchy, co doprowadza jej członków niemal do szaleństwa. Nie bardzo także wiadomo co wspólnego ze sprawą ma prezenter radiowy Margeir, którego także prześladuje anonim, dzwoniąc do niego w czasie jego audycji i kompletnie wyprowadzając mężczyznę z równowagi.

Świetnie poprowadzona intryga, wiele tropów, lodowaty styczeń w tle i kolejne perypetie domowe Þóry czynią z tej książki naprawdę porządny kryminał.

Moja ocena; 5/6

Yrsa Sigurðardótir, Feuernacht, tł. Tina Flecken, 423 str., Fischer Taschenbuch Verlag 2011.

1 komentarz:

  1. Narobiłaś mi smaka, tym bardziej, że książkę posiadam, tyle tylko, że ciągle brak mi na nią czasu. Może teraz się uda :)

    OdpowiedzUsuń