wtorek, 15 kwietnia 2014

"Winterkartoffelknödel" Rita Falk


Zupełnie przypadkowo sięgnęłam po pierwszy kryminał Rity Falk, utrzymany w stylu popularnych teraz w Niemczech heimatkrimi - czyli powieści ściśle związanych z danym regionem. Falk umieściła akcję w Niederkaltenkirchen - bawarskiej wiosce. Na początku muszę przyznać, że zupełnie irracjonalnie nie pałam wielką miłością ani do Bawarii, ani do dialektu. Dużo lepiej czuję się w północnych klimatach Niemiec i między innymi tak bardzo cenię Fitzka, który akcję swoich thrillerów umieszcza w Berlinie. Pani Falk udała się jednak rzecz niemożliwa - dzięki niej polubiłam prowincjonalne Niederkaltenkirchen, a przede wszystkim wioskowego policjanta Franza Eberhofera. 
Franz pracował wcześniej w Monachium, do rodzinnej wioski został przeniesiony dyscyplinarnie. I właściwie powinien się cieszyć, bo jak to na wsi, niewiele się dzieje. Jego praca toczy się między codziennymi spacerami z psem Ludwigiem (bardzo ważny jest pomiar czasu), zalecaniem się do gminnej sekretarki Susi oraz dyskusjami nad piwem u Wolfiego. 
Niestey Franz skazany jest na rodzinę - ojca namiętnie słuchającego Beatlesów, głuchą babcię, która maniakalnie śledzi wszystkie obniżki w okolicznych marketach oraz rewelacyjnie gotuje oraz na brata Leopolda, ulubieńca ojca, i jego rumuńską żonę Roxanę. 
Tak, dobrze się domyślacie, podczas lektury nie sposób powstrzymać się od śmiechu. Największego smaczku powieści dodaje jednak pierwszoosobowa narracja oraz bawarski akcent. Cieszę się, że książki słuchałam, bo podczas lektury na pewno zabrakłoby mi właśnie świetnie oddanego dialektu.

Piszę, że to kryminał, ale gdzie zagadka? Otóż śledztwo odbywa się tu mimochodem, tak samo wolno i spokojnie, jak toczy się życie Franza. Do tego nikt niespecjalnie wierzy w jego zasadność, bo przecież poczwórne morderstwo w Niederkaltenkirchen nie mogło się wydarzyć. A jednak, cała rodzina Neuhoferów zginęła w tragiczny sposób w bardzo krótkim czasie - chora na depresję matka powiesiła się w lesie, ojciec elektryk zginął podczas pracy, a jeden z synów pod dźwigiem. Ostał się tylko jeden, który sprzedawszy za bezcen ojcowiznę, także ginie. Powiem wam tylko, że Franz ma rację i warto potowarzyszyć mu podczas śledztwa.

Moja ocena: 5/6

Rita Falk, Winterkartoffelknöddel, czyt. Christian Tramitz, Der Audio Verlag 2010.

4 komentarze:

  1. Masz rację, tych książek trzeba słuchać:-) To samo miałam z Maurerem - czytany jest średni, słuchany - rewelacyjny! Byłam na spotkaniu z Ritą Falk, na którym czytała spore fragmenty swojej najnowszej książki, więc znam mniej więcej jej gagi, styl, humor. Natomiast oglądalismy niedawni w tv ekranizację i znakomicie się przy tym bawiliśmy. Aktorzy zdołali oddać ten typ humoru, nie popadając przy tym w przesadę. No i tak galeria postaci - absolutnie kultowa rzecz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh nawet nie wiedziałam, że istnieje ekranizacja książek Falk. Mam ochotę obejrzeć:) Tramitz czyta po prostu świetnie, niespiesznie, nieco ironicznie. Bardzo mi się podoba. Maurera niestety nie znam.

      Usuń
  2. Ląduje na liście. Zaciekawiłaś mnie, bo do tej pory te wszystkie "heimatkrimi" w formie książkowo - audiobookowej omijałam szerokim łukiem. Co najwyżej obejrzałam 2 czy 3 odcinki serialu typu "Der Bülle von Tölz" czy "Die Roseneim-Cops" i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie mam ciągot do tego typu literatury, chyba że akcja dzieje się w Berlinie:) Seriali nie znam:)

      Usuń